Mini En Mai – podzielony wyścig

Wymagający kurs Mini en Mai o mocy 500 – nie, % ale 500 mil morskich, przyciąga do siebie samotników z klasy Mini 650. By wystartować w tym wyścigu trzeba być po pierwszym starcie w regatach o kategorii „C”. Jest to wyścig wybierany przez skipperów chcących wziąć udział w MT. Organizatorem jest Yves Le Blevec zwycięzca Mini Transat 2007 roku doskonały żeglarz i wymagający organizator. Regaty maja swoją stałą trasę jednak w tym roku zostały przerwane ze na warunki pogodowe.

Plakat regat Mini En Mai

Do Francji zbliża się obszar niskiego ciśnienia niosący ze sobą silny wiatr, który w centrum niskiego ciśnienia osiąga do 47 knt a w porywach do 68 knt. Taka pogoda jest zagrożeniem życia dla żeglarzy, dla tego organizatorzy postanowili podzielić wyścig na dwa etapy. Regaty są dalej kwalifikowane, jako wyścig kategorii „B”. Owszem jesteśmy w porcie, możemy wyspać się i odpocząć, możemy umyć się i najeść, możemy wyjść do miasta i korzystać z naszych telefonów komórkowych i to w zasadzie wszystko. Nie są dozwolone modyfikacje jachtów oraz ich naprawy, wszelkie dostrajanie sprzętu jest karane. Możemy uzupełnić zapas wody oraz naładować baterie – to wszystko.

Najsilniejszy wiatr spodziewany jest w śordę o 2300

Start do drugiego etapu zostanie ogłoszony dzisiaj wieczorem. Kolejność startu wyznacza kolejność wejścia na metę poszczególnych zawodników. Czyli w ustalonym czasie startuje pierwszy a kolejni startują za nim w czasie, w którym dotarli na metę.

To jest trudny wyścig – nawigacyjnie, lecz również z uwagi na konkurencję. Każdy zawodnik włącza gaz do dechy, robiąc wszystko, co możliwe do złapania większej ilości mil niż konkurencja. Przez duży „ścisk” na trasie przez ponad dobę regat spałem ok 3 godziny. Ryzyko zderzenia się z innym jachtem na morzu jest olbrzymie. Jest to bardzo stresujące i wymagające rozwagi, jednak organizm też ma swoje potrzeby. Trzeba to wypośrodkować. Nad ranem miałem problemy z prądem, brakowało go. Po podłączeniu generatora okazało się, że nie ma ładowania. Na naprawę straciłem ok godzinę i kilka mil, jednak udało się i spokojnie wchodziłem do zatoki zmierzając ku mecie.

fot. Mini En Mai. Z Gdańskiem zawsze do twarzy

Po pierwszym etapie mam dużo przemyśleń i cała zapisaną kartkę z informacjami do przemyślenia i poprawy. Oczywiście są to rzeczy związane z moją osobą, ze zdrowiem fizycznym i psychicznym, z przyzwyczajeniem się do ryzykownej jazdy blisko wysp, mielizn i skałek. Druga znacznie krótszą listę stanowią rzeczy do poprawy na jachcie oraz wnioski z trymu żagli i kątów ich pracy. Na tą chwilę to tyle, o czym chce powiedzieć. Po regatach przedstawię głębsza analizę

Mini En Mai – podzielony wyścig

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

%d bloggers like this: